Kto z nas nie marzył o wielkiej miłości? Marzymy o przeżyciu wyjątkowej przygody, doświadczeniu silnych emocji, o poznaniu kogoś, kto poruszy nasze serce i doprowadzi nas do poczucia szczęścia. Szczęśliwi, którzy odnaleźli bratnią duszę, mają dla kogo żyć… Czy na pewno?
Lek na wszystko bez recepty
Stan zakochania coraz częściej staje się środkiem znieczulającym. Lekarstwem, mającym uzdrowić nas ze złego samopoczucia, lęku, samotności, bólu odrzucenia, braku poczucia własnej wartości. Tym w istocie jest, źródłem zaspokojenia naszych podstawowych potrzeb, pragnień, szansą na lepsze życie. Gdzie tkwi błąd? W postawie. Jeśli naszym celem jest zakochanie to skupiamy się na uczuciach, emocjach bardziej niż na poznaniu drugiego człowieka.
„Więc chodź pomaluj mój świat na żółto i na niebiesko”
Czemu o tym piszę? Denerwuję się na myśl jak często mylone są pojęcia: zakochanie i miłość. Nie lubię oglądać współczesnych komedii romantycznych. Współczuję ludziom, którzy czują się nieszczęśliwi z tego powodu, że nie spotkali „swojej drugiej polówki”. Czekanie na księcia z bajki, na motyle w brzuchu, na piorun z nieba – to zdecydowanie zły pomysł na budowanie trwałej relacji. Dlaczego zły? Myślę, że nie jest dobrze wchodzić w związek z pozycji oczekiwań. Lepiej żyć tym co jest, niż odchodzić myślami do swoich wyobrażeń albo wspomnień. Chcę przyjmować człowieka takim jaki jest, poznawać go i inspirować go, żeby stawał się lepszym. To nie jest równoznaczne z tym, że mój partner ma się dostosować do moich ideałów, wizji, że ma się zmieniać dla mnie.
Dla Ciebie zrobię wszystko
Rozwody, zdrada, odejście z zakonu – to są sytuacje tragiczne z mojego punktu widzenia. Kojarzą mi się z rozdarciem wewnętrznym, cierpieniem. Wiele ludzi, po których bym się tego nie spodziewała podjęło decyzję fatalną w skutkach, porzucając wcześniejsze zobowiązania i zadając ból innym. Jako przyczynę takich sytuacji podaje się często zakochanie. Myślę, że samo w sobie nie jest ono źródłem pochopnych decyzji. Przyczyną jest nasze zagubienie wewnętrzne, brak poczucia sensu. Kiedy dopada nas kryzys, czynimy ze stanu zakochania ucieczkę od rzeczywistości. Karmimy się iluzją, że drugi człowiek da nam szczęście, że rozwiąże nasze problemy. Hormony działają, utwierdzając nas w przekonaniu, że to miłość, że właśnie doświadczamy szczęścia. Jest to uczucie warunkowe – kocham cię, bo jest mi z Tobą dobrze. Pięknie, jeśli początkowy stan euforii przeradza się w coś głębszego, kiedy dzięki relacji stajemy się lepszymi ludźmi. Gorzej, jeśli zachowujemy się jak narkomani, którzy poświęcą wszystko dla silnych doznań i emocji.
Czym jest dla Ciebie zakochanie?
-
celem, pragnieniem, dla którego jesteś gotowa(y) na złamanie przysięgi, na krzywdzenie innych, na niszczenie swojego dotychczasowego życia, siebie samej(go) – poświęcając to, co dla Ciebie ważne;
czy
-
środkiem do celu, drogą do wzrostu, do doświadczania autentycznej miłości, z człowiekiem który Cię wzbogaca i daje wolność.
„Do zakochania jeden krok…”
Masz rację – prawdziwa miłość to przyjęcie drugiej osoby taką, jaką jest. Tyle że czasem wydaje nam się, że tak właśnie robimy – a „w praniu” wychodzi, że i tak za dużo było oczekiwań, takich nieuświadomionych…
PolubieniePolubienie